20

sierpnia 2017
Skomentuj (2)

I dreamed I was missing / You were so scared / But no one would listen  / Cause no one else cared

Jego śmierć uderzyła mnie tak mocno, jakby zmarł mi ktoś najbliższy. Siadłam, zaczęłam gapić się w ścianę i długo nie mogłam wziąć się w garść. Nadal codziennie o nim myślę. Rozmawialiśmy dwa razy, ale on nie miał pojęcia, kim jestem. Nie ma szans, żeby mnie zapamiętał. Ale rozumieliśmy się, chociaż w tym przypadku nie bez słów. Właśnie te słowa były najważniejsze. Jego głos był przy mnie, kiedy tego potrzebowałam. Pocieszał. Uspokajał. Motywował. Nagle okazało się, że to, co było zawsze i wydawało się, że zawsze będzie, się skończyło. Tylko dlaczego w taki sposób?

Dziś mija dokładnie miesiąc od samobójstwa Chestera Benningtona, wokalisty Linkin Park.

Na pierwszy rzut oka wydawał się twardym, może nawet zimnym facetem. Na scenie był wulkanem energii. Ale kiedy się spotkaliśmy, biło od niego niesamowite ciepło, serdeczność i taka delikatność, kruchość. Gdyby mógł, uściskałby wszystkich. Miał miękką, melodyjną barwę głosu, która w połączeniu z amerykańskim akcentem robiła na mnie piorunujące wrażenie. Nie udawał. Taki był. Wrażliwy. W młodości przeżył straszne rzeczy, o których nie bał się śpiewać. Jak nikt potrafił ubierać w słowa emocje, które nim targały, a później wyrzucać je z siebie prosto z serca. Może dlatego ludzie tak go kochali. Bo w muzyce musi być szczerość i autentyczność.

Kto z Was nie miał idola w dzieciństwie? Uwielbia się go, marzy o spotkaniu z nim, wręcz czci. A później? Później człowiek po prostu dorasta. Ale nie tym razem. Linkin Park słucham od dwunastego roku życia. Więcej niż połowę swojego istnienia. Wciąż z taką samą pasją i zaangażowaniem. Dla mnie to nie tylko trochę hałasu. To nie kolejny zespół, którego się trochę posłucha i szybko zapomni. To dorastanie, zrozumienie świata, nauka, pomoc w podejmowaniu decyzji oraz być może także duży wpływ na bieg mojego życia.

And tell them I couldn't help myself / And tell them I was alone / Oh tell me I am the only one  / And there's nothing that can stop me

Może, gdyby nie oni, nigdy nie poleciałabym do Stanów? Ciągnęło mnie tam w sumie tylko dzięki nim. Marzyłam o spotkaniu się z nimi i zamienieniu kilku słów. Dlatego początkowo powtarzałam, że nie ma innej opcji niż wyjazd do Los Angeles. Ostatecznie wylądowałam pod Filadelfią i nie żałuję. Może jednak jakieś tam przeznaczenie istnieje? Bo do LA poleciałam na kilkudniową wycieczkę i średnio mi się podobało, a w Filadelfii przeżyłam wspaniałe trzynaście miesięcy. W USA zaliczyłam ich dwa koncerty - w Camden w New Jersey i w Bristow w Wirginii. Na pierwszym dostałam się na ekskluzywne spotkanie zespołu z członkami Linkin Park Underground (oficjalny fan club), na którym wygrałam... akredytację fotograficzną na koncert (tę historię opisuję tutaj). Z kolei na drugim stałam pod sceną, przy samej barierce i złapałam kostkę od gitary Chestera. No dobra, nie złapałam. Nikt nie złapał. Spadła na ziemię i po prosto moja noga była najszybsza ;).

Wychodziło mi wtedy wszystko. Nigdy nie zapomnę tych dwóch dni. Utwierdziły mnie one w przekonaniu, że nic nie spada z nieba. Marzenia się spełniają, ale trzeba o nie walczyć i samemu zrobić pierwszy krok. W Stanach poznałam mnóstwo Brazylijczyków, którzy później pomogli mi spełnić kolejny sen - zorganizować wyjazd na mistrzostwa świata w piłce nożnej w ich kraju w 2014 roku. Ten wyjazd z kolei dał mi pracę w PZPN. Z jednej rzeczy wynikała druga. A wszystko zaczęło się od Linkin Park.

Crawling in my skin  / These wounds, they will not heal  / Fear is how I fall  / Confusing what is real

Dzięki nim także zaczęłam się uczyć angielskiego, który u mnie w czasach szkolnych mocno kulał. W gimnazjum klasę podzielono na dwie grupy w zależności od stopnia zaawansowania. Do dziś nie wiem, jakim cudem ja się w tej bardziej zaawansowanej znalazłam. Lekcje angielskiego zawsze traktowałam z dużym dystansem. Byłam gorsza niż reszta, ale miałam z tego ubaw. Koleżanki z grupy w większości chodziły do renomowanych szkół językowych, robiły certyfikaty. A ja? No cóż, ja chodziłam na olimpiady z... niemieckiego, a nauczycielka angielskiego śmiała się, że uczę na tekstach piosenek Linkin Park. Nie były to czasy Internetu w telefonie i wszechobecnych wyszukiwarek (i uwierzycie, że bez tego ani razu nie kiblowałam?!), więc słowa przepisywałam z karteczek dodawanych do płyt albo drukowałam w kafejkach internetowych. A potem w domu próbowałam z ich pomocą nadążyć za rapowaniem Mike'a i śpiewem Chestera i zrozumieć, o co im chodzi.

I try to catch my breath again / I hurt much more / Than anytime before / I had no options left again

Dzięki nim poznałam mnóstwo świetnych osób. Chyba żaden inny zespół muzyczny nie zbudował sobie takiej społeczności fanów. Żeby to zrozumieć, wystarczy powiedzieć, że zaraz po tym, jak świat obiegła informacja o jego odejściu, otrzymałam wiele wiadomości od ludzi z przeróżnych państw, poznanych gdzieś na koncertach albo po prostu na forach internetowych. Fani natychmiast organizowali spotkania, palili znicze, pisali swoje wspominki. Linkin Park Underground był i jest nadal jak wielka rodzina, gotowa sobie nawzajem w każdej chwili pomóc. Przykład? Właśnie planujemy z koleżanką poznaną (a jakże!) dzięki zespołowi wypad na drugi koniec świata i już mamy tam gdzie spać dzięki innym fanom. Wkrótce robię zdjęcia na ślubie kolejnej koleżanki od LP. Po Finlandii podróżowałam z Amerykanką, która przyleciała do Europy tylko na koncerty. W czasie jednej z tras koncertowych po Stanach zaliczyła wszystkie występy, aż zespół zaprosił ją przy ostatnim na scenę. To są naprawdę niesamowici ludzie!

Sometimes solutions aren't so simple / Sometimes goodbye’s the only way

Co teraz? Teraz uświadamiam sobie pomału, że już nigdy na żaden album muzyczny nie będę tak czekać. Że już nigdy nie będę biec podjarana ze świeżą płytą do domu, żeby jak najszybciej umieścić krążek w wieży. Odfoliowanie pudełka, delikatne uwolnienie płyty z plastikowych ząbków, zapach świeżego druku dołączonej książeczki... Jest w tym coś magicznego. Już nigdy nie będę planować wyjazdów za granicę na koncert. Bo i czyj? Linkin Park to sześciu wyjątkowych gości. Nie podjęli jeszcze decyzji w kwestii przyszłości grupy. Ale to Chester był duszą i charakterem zespołu. Bez niego nic już nie będzie takie samo. Dzięki Ci za wszystko, Przyjacielu. Dzięki, że towarzyszyłeś mi w najważniejszych momentach mojego życia. Spoczywaj w pokoju.

PS. Zdjęcia zrobiłam na koncertach Linkin Park w Chorzowie w 2007 roku, w Camden w USA w 2012 roku oraz we Wrocławiu w 2014 roku. Cytaty pochodzą z piosenek Linkin Park.


Komentarze do wpisu: Dodaj nowy komentarz

ignifyisp (2021-03-15 09:46:48),


http://fcialisj.com/ - cialis tadalafil

ThiskNifs (2021-03-14 07:20:41),


https://vskamagrav.com/ - kamagra plus side effects